czwartek, 11 czerwca 2015

11- Bajka o miłości (urywek)



Z myślenia długich godzin, wypatrzeń zachwytnych,
Z dławiących piersi, tęsknych spoglądań po niebie,
Moja wielka się miłość zrodziła do ciebie,
Jak lotna mgła eteru w przestrzeniach błękitnych.

Nic jeszcze nie wiedzących pożądań zadatkiem
Na oczy rozkochane w powietrzu się kładła,
Rzucając srebrny tuman na wodne zwierciadła,
Z tajemnych leśnych gęstwin patrząca ukradkiem.

Płynęła lekka, senna, rozlana po ciszach,
Płacząca, smutna, tęskna, zaklęta we grzmotach,
Jak bajka wciąż się rwąca w wieczornych chichotach,
Jak światło, co w klasztornych przyczaja się niszach.

Piastunka snów i marzeń, majaczeń na jawie,
Świetlików świętojańskich zielone miriady -
Cyt! Słyszę! Ponad wodą przechodzi cień blady,
I coś się poruszyło i żyje coś w trawie.

Nie miała żadnych kształtów, kolorów i woni,
I kędy się zwróciłem, widziałem ją wszędzie,
Jak srebrne babie lato w powietrzu rozprzędzie,
Jak wieczór chodzi lasem, na łące w dzień dzwoni.

Jak nocą po księżycu na ziemię się zsuwa
I srebrny warkocz poświat nad skały rozplata,
Jak w młynach bezrobotnych jękliwie kołata
I razem z tajemnicą mnie także wykuwa.

Zacząłem do niej tęsknić i chciałem ją zdradnie
wieczorem zadumanym lub nocą świetlistą
W ramiona obolałe od tęsknot wziąć czystą
I tulić, aż z niej rosa jak perły opadnie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz